Zasiadka na piękną rybę
Wczoraj niebo nie było piękne, było przeciętne, takie jak bywa przeważnie przy zachodzie słońca, trochę szarości trochę czerwieni, szybko uciekło. Zapanowała cisza prawie doskonała, gdyby nie owady, które rozbrzmiewały zagłuszając ciszę doskonałą. Brakowało tylko przeszywającego całe ciało dźwięku sygnalizatora, tak to właśnie Delkim miał zburzyć tą całą doskonałość natury. Gdzieś wewnątrz pałające się otaczającymi dźwiękami, jednak czekałem, aby tą całą harmonie przeszył niespodziewany pisk jak do tej pory nigdy nie zastąpiony i oryginalny w swoim rodzaju. Niestety sen ma też swój czas tym bardziej, że miejsce doskonałe. Kładąc się do poduszki, walcząc z myślami i zmęczeniem nadzieja nie umierała… Głęboki sen zwieńczony problemami dnia codziennego nie trwa tak długo jak powinien, prędkość szpuli ustala częstotliwość sygnalizatora, dreszcze emocji przeplatają się na przemian z różnicą temperatur tej ze śpiwora i na zewnątrz. Wędka w ręce powoduje zamienić pisk na terkot dźwięku odkręcającej się szpuli, która tak pięknie była wyregulowana. Już teraz zostaje tylko błoga temperatura wody, która jest cieplejsza od powietrza i mgły panującej wokół. Pęd silnika i ryby pozwala wydostać się na otwarta wodę teraz już tylko ja i ona. Długi hol, gałęzie, roślinność i kilka niespodziewanych przygód, o których nie warto tu pisać, lecz jednak udaje się na zaledwie kilkugodzinnej zasiadce złowić tą piękną rybkę. Do usłyszenia i kolejnego czytania ze spontanicznych zasiadek.
Hej.